poniedziałek, 24 lutego 2014

Wąsate Baby Shower.

Dziś specjalny post, nie związany z szyciem, ale łączący się z motywem, na punkcie którego ostatnio choruję, podobnie jak na punkcie chevronu. Oczywiście chodzi o wąsy. 

Moja bardzo dobra koleżanka Ewa zorganizowała mi wczoraj Baby Shower, za co bardzo, bardzo jej dziękuję :* Będąc jeszcze w ciąży z Maksikiem myślałam o takiej imprezce, ale niestety nie miałam jeszcze za bardzo kogo zaprosić jako młoda mieszkanka stolicy. Teraz jest całkowicie inaczej, a do tego poznałam jeszcze Ewcie, osobę, która namówiła mnie i zainspirowała pokazując zdjęcia ze swojego Baby Shower.

Wszystkie pomysły na dekoracje znalazłam na Pinterest, a przepisy podpowiedział mi wujek Google :) Zobaczcie sami co wyczarowałam. 
 
Dwie wąsate girlandy. Pierwsza została wykonana z grubego, czarnego filcu i sznurka, a druga z papieru, zielonej serwetki i również sznurka. Są bardzo proste w wykonaniu i chyba to widać.  Filcowa girlanda będzie później wisiała nad łóżeczkiem malucha :)


Kolejny świetny pomysł to rurki z wąsami. Dają śmieszny efekt podczas picia ze szklanki, bo dzięki temu każdy może mieć wąsy :) Zostały wycięte z grubszego czarnego papieru. Dziurka po środku wąsów umożliwia zamocowanie ich na rurce.

Stolik natomiast udekorowany był obrusikiem, a właściwie ściereczką z wąsami, którą jakiś czas temu upolowałam w Tigerze :)

Nad stołem zawisły pompony z bibuły. DIY znalazłam na Pinterest.com - tutaj tablica z inspiracjami.
Wśród dekoracji pojawiły się też poduchy z wąsami, które jakiś czas temu uszyłam. Idealnie wpasowały się w imprezę :) 

















Nie zabrakło również przekąsek, które osładzały nam te kilka godzin.
 
Babeczki bananowe z czekoladą udekorowane pysznym kremem z przepisu Ewy :) Jest idealny do muffinek. Przepis na babeczki był zaczerpnięty z Internetu, ale zmieniłam go dostosowując do swoich potrzeb.


Tort tiramisu. Nie mogło zabraknąć tortu i oczywiście też był w kształcie wąsów. Jest to tort tiraminsu, czyli biszkopt nasiąknięty kawą, przesmarowany kremem z kremówki, cukru pudru i serka mascarpone. Każda warstwa jest też posypana czekoladą mleczną, a wierzch kakaem. 




Ewa upiekła i udekorowała natomiast słodkie ciasteczka w kształtach, które kojarzą się z dzieckiem. Śliczne :) Dziękuję Ewcia.















Był jeszcze warstwowy deser, czyli pokruszone zbożowe ciastka, jogurt naturalny i kiwi. Może sprawiać wrażenie kwaśnego, ale taki zdecydowanie nie jest. Był pyszny. Podobno smakował.
Przepis znajdziecie na blogu u Kamili. Zdjęcie nie jest moje, bo nie zdążyłam zrobić :D Również zaczerpnęłam je z bloga żeby pokazać jak wyglądał.




Były też prezenty. Muszę Wam je pokazać, bo również były wpasowane w tematykę imprezy.  

Pampersy zapakowane w kształt tortu, udekorowane zielonymi wstążkami i wąsami :)














No i coś dla mojego małego królewicza Aleksandra, czyli przebranie żabki do sesji noworodkowej. Kiedyś synek mi podziękuje za to, ale będzie ślicznie wyglądał w zielonym :D Marzyłam o takim ubranku.














Podsumowując zachęcam wszystkie przyszłe mamy do zorganizowania sobie imprezy Baby Shower. Może wydawać się to takie amerykanckie, ale myślę, że warto mieć takie miłe wspomnienia na przyszłość :)

A na koniec zapraszam Was na bloga do mojej organizatorki Ewy, która dziś również zrobiła post na temat Baby Shower. Możecie zobaczyć co mnie tak zainspirowało :)

Pozdrawiam Was prawie wiosennie i obiecuję, że następny post będzie związany z szyciem :D

Karolina

poniedziałek, 3 lutego 2014

DIY: Ściana Chevron

Witam Kochani,

Dziś trochę wnętrzarskich klimatów. Jak wiecie szykuję Maksikowi pokoik. W weekend udało nam się zrealizować najważniejszy punkt planu, czyli chevronowa ściana.
W związku z tym, dziś pokaże Wam na kilku zdjęciach jak pomalować tak ścianę. Nie jest to trudne, ale czasochłonne i pracochłonne. Precyzja i dokładność są tu bardzo ważne oraz oczywiście pomiary i dobry rysunek. 

Zaczęliśmy od obliczeń, ile zygzaków chcemy i jakiej szerokości. Ściana ma 265 cm szerokości i 255 wysokości (bez listwy podłogowej i paska przy suficie). Zadecydowaliśmy, że zyg zag będzie miał 15 cm szerokości. Dzielimy więc powierzchnię na kwadraciki o wielkości 15 cm na 15 cm, rysujemy zyg zag i kolorujemy co drugi. Nam wyszło 8 pełnych zygzaków. Ważne jest, aby nasz zygzak zacząć projektować i rysować od środka ściany, by był symetryczny.

  Tak wyglądała ściana przed malowaniem. Szara i nudna :)

Pierwszy krok to przyklejanie taśmy malarskiej według wzoru. Jest to najbardziej pracochłonny etap. Są różne sposoby przygotowania ściany, bo można rozrysować dokładną kratkę jak na planie, ale my zdecydowaliśmy się zrobić tylko krzyżyki i to w zupełności wystarczy. Użyliśmy do tego kredy tablicowej. Nasze ściany nie są białe, tylko jasne szare, więc było widać kredę. Przy białej ścianie można użyć żółtej kredy. Po malowaniu, bez problemu ścieramy ją wilgotną ściereczką.

 
Na zdjęciu powyżej widać krzyżyki, ale niestety bardzo słabo. Zdjęcie robiłam wieczorem. Taśmę przyklejamy od krzyżyka do krzyżyka, tak by powstał chewron. Można zakleić dokładnie miejsca, których nie malujemy, by nie martwić się o wyjechanie poza taśmę. Kawałki taśmy, które nachodzą na powierzchnię do malowania odcinamy żyletką.

Tak to wyglądało w trakcie.

 Malujemy wałeczkiem dwie warstwy. Nie trzeba czekać do pełnego wyschnięcia ściany. Taśma odkleja się bardzo łatwo. Co do taśmy to najlepiej kupić taką, która może dłużej być na ścianie. Dłuższe przyklejenie może skutkować odklejaniem się jej razem ze ścianą, a tego nie chcemy :)

A tak wygląda gotowy chevron. Całość prac zajęła nam dwa wieczory.

Łóżko już zamówione. Muszę jeszcze pomalować i przykręcić półeczki, powiesić zasłonki i girlandę. Kilka elementów dekoracyjnych i Maksik będzie mógł wprowadzić się ze wszystkimi zabawkami do swojego pokoju :D Oczywiście gotowe wnętrze zaprezentuję Wam wkrótce.

Mam nadzieję, że tutek się przyda, a dla pewności tutaj znajdziecie jeszcze filmik, który dokładniej wyjaśnia etapy malowania. Nam się przydał.

Pozdrawiam ciepło i udanego malowania :)

Karolina